W trzecim już kazaniu pasyjnym, Ks. Jakub Jasiak poruszył temat uczynku miłosierdzia: wątpiącym dobrze radzić. Wykazał, że ten kolejny uczynek miłosierdzia Chrystus uczynił wobec św. Tomasza, który przerywa pytaniem mowe pożegnalną swojego Mistrza. Wątpiącym możemy dziś radzić poprzez budowanie wiary na miłości, budowanie atmosfery domu - poczucia bezpieczeństwa i wreszcie poprzez konkretną pomoc. - Tak postępując będzie w nas mniej wątpliwości, a więcej wiary, mniej goryczy, a więcej miłości - zakończył kaznodzieja.

Poniżej cały tekst kazania.

„Wątpiącym dobrze radzić”

 

III kazanie pasyjne

Kościół Parafialny pw. św. Jana Nepomucena

w Bochni

28 lutego 2016

 

Umiłowani przez Boga Drodzy Bracia i Siostry,

Trwamy, jesteśmy przy Chrystusie, który spełnia uczynki miłosierdzia wobec swoich uczniów, apostołów, najbliższych, bo tacy są dla Niego wszyscy. Trwamy w owej Sali na górze, w Wieczerniku, Sali miłosierdzia, gdzie Jezus napomniał grzeszącego – Judasza, pamiętając o wrażliwości, poznaniu i wolności. Trwamy w Sali miłosierdzia, gdzie Jezus nieumiejętnego pouczył – Piotra, pamiętając o danym czasie, przykładzie i zrozumieniu. A dziś spotkanie w Wieczerniku, w Sali pożegnań dobiega końca, Jezus wypowiada słynną i długą mowę pożegnalną, którą skrzętnie zapisał św. Jan apostoł i ewangelista. Po upomnieniu grzesznego Judasza, po nieumiejętnego pouczeniu św. Piotra, Jezus rozpoczyna mowę pożegnalną, która zostaje przerwana pytaniem św. Tomasza, niewiernego ucznia, jak nazwie go tradycja. I właśnie wobec niego Jezus czyni kolejny, trzeci uczynek miłosierdzia: wątpiącym dobrze radzić.

Umiłowani przez Boga Drodzy Bracia i Siostry,

Czy w nas rodzą się wątpliwości? Czy naprawdę zastanawialiśmy się, nad podstawowymi prawdami naszej wiary? Czy zastanawiałem się nad tym, czy Chrystus istnieje, czy Bóg zbawia?

Jako osoby wierzące niemal codziennie powinniśmy stawać przed tymi pytaniami. Bo czym człowiek starszy tym uświadamia sobie, że nasza religia, że chrześcijaństwo jest religia pytań, wątpliwości, jest religią, w której ciągle mamy wątpliwości, a niemal zawsze brak nam pewności. Uświadamiamy sobie, że jak tu jesteśmy wszyscy, każdy z nas ma wątpliwości.

A więc jak stawać wobec tych pytań, jak stawać wobec tych pytań i na nie odpowiadać?

Na tak postawione pytanie odpowiada nam Chrystus właśnie rozmawiając z apostołem Tomaszem ukazuje nam jak wątpiącym dobrze radzić. Spójrzmy na tą ewangelię.

„Niech się nie trwoży serce wasze. Wierzycie w Boga? I we mnie wierzcie” Wiara. Chrystus wypowiada te znane nam z liturgii pogrzebowej słowa wobec swoich uczniów, którzy tracą odwagę, którzy dotąd szli za nim dzielnie, ale wobec bliskiego rozstania boją się i to zauważa Chrystus. Zauważa, że jego ukochany Kościół, Apostołowie drżą, boją się i nie wiedzą co czynić. Boją się tak mocno, tego co będzie później, później mniej odległym i tym później, po śmierci Chrystusa i ich samych. Ten lęk wywołuje natychmiastową reakcje Chrystusa. Reakcja ta wynika z obserwacji, ze zrozumienia, z rozmowy, z bycia blisko.

Drodzy Bracia i Siostry, pamiętajcie, że każdy bunt przeciw wierze, ale przede wszystkim przeciw Bogu wynika z lęku, który jest w każdym z nas. Bo któż z nas nie boi się śmierci? Bo któż z nas rozumie cierpienie, zwłaszcza dzieci? Bo komu z nas jest łatwo uwierzyć w kochającego Ojca, kiedy ten ziemski nie kocha? Wiara to dar dany na chrzcie świętym, który przyjmujemy zazwyczaj w okresie niemowlęcym, i zaczynamy ją pojmować, jako niedzielny obowiązek, paciorek, post, katechezę, spowiedź – na nic to wszystko, na nic drodzy Bracia i Siostry, na nic jeżeli nie czuje się Dzieckiem Bożym. Trywialne? Ja mając dwadzieścia, trzydzieści, sześćdziesiąt kilka lat ma się czuć dzieckiem Bożym? Tak. A więc mam kochać Boga? Nie, nie, nie mam, nie muszę. Powinienem najpierw zrozumieć, że to ja jestem przez niego kochany, że niezależnie, czy jestem w kościele czy nie On czaka, że niezależnie czy się modlę czy nie On czeka i kocha, że niezależnie czy ja go kocham On mnie kocha. Oto klucz do prawdziwej wiary, oto klucz do zaufania, pomimo tego, że rozum mówi mi czasem coś innego, kawałek chleba ma mi dać życie wieczne? Udział we Mszy Św. jest spotkaniem? Modlitwa rozmową? Jeżeli czujesz się kochany przez Boga to tak. Bo kto kocha i jest kochany ten wierzy i ufa. Oto pierwszy etap prowadzeni, doświadczenia wątpiącego, oto pierwszy etap dobrze mu radzenia. Niech się nie trwoży serce twoje.

„Idę przecież przygotować wam miejsce” Dom. Nie ma nic gorszego w życiu człowieka niż poczucie bezdomności, brak poczucia bezpieczeństwa, brak posiadania swojego miejsca. Tak jak wątpliwości w wierze powinienem rozwiązywać poprzez szukanie poczucia kochania przez Boga, tak wszelkie inne wątpliwości powinienem rozwiewać tam gdzie jest miłość. Jeden ze starszych księży zapytał mnie: „masz chociaż jedną osobę, której możesz powiedzieć wszystko?” Odpowiedziałem: „Tak, mam”. „To jestem o Ciebie spokojny” Wątpliwości rozwiewam tam gdzie jest miłość, poczucie bezpieczeństwa, zaufanie. Ale tego zazwyczaj nie buduje się w jeden wieczór, tego nie buduje jedna rozmowa, czy rzucone: „możesz na mnie liczyć”. To też ważne. Ale najważniejsza jest cicha obecność, obecność w której drugiej osobie daje wolność. Dom to przestrzeń i czas, to poczucie, że jestem rozumiany i kochany, potrzebny, gdzie jest się autentycznym, naturalnym, gdzie mogę się pomylić i nie muszę być idealny. Ty nie musisz być idealny! Musimy pamiętać, że w umyśle zarówno dziecka, młodzieży jak i dorosłego rodzi się zawsze wiele wątpliwości, o których trzeba rozmawiać, z którymi trzeba się zmierzyć na które trzeba mieć czas. Wątpliwości trzeba wypowiadać, dlatego trzeba tworzyć klimat domu, klimat miłości. Pozwólmy sobie i innym mieć wątpliwości, nie bójmy się o nich rozmawiać, pytać i szukać odpowiedzi. Święty niepokój – to cecha, która powinna charakteryzować każdego z nas. Pytajmy? „Idę przecież przygotować wam miejsce”

„Wierzycie Mi, że Ja jestem w Ojcu, a Ojciec we mnie? Jeżeli zaś nie – wierzcie przynajmniej ze względu na same działa”. Pomoc. Wątpiącym dobrze radzić, to znaczy nie przykaszać jego wiary, ale go rozniecać, to znaczy nie szukać dobicia, ale podnosić. To po prostu pomóc. Pomóc na miarę sił, możliwości, pomóc biorąc pod uwagę wszystko. Czasem pomocą może być nie mówienie źle o innych, o Kościele, o księżach… Ja znowu poruszam ten temat, ale on tu jest w naszym mieście aktualny. Nie chodzi mi o to, żeby przemilczeć, zatuszować, udać, że tego czy tamtego nie było, ale chodzi mi o to żeby wziaść pod uwagę z kim rozmawiam, ile ktoś ma lat, na jakim etapie jego wiara się znajduje. Bo jeżeli ja osobie wątpiącej opowiem kilka historii upadków to jak jej nie pomogę, ale jeżeli ja podzielę się przykładem tego czy innego wspaniałego człowieka kościoła to wtedy ja mu dobrze radzę. Podnosić na duchu. Kiedyś przed trzema laty mówiłem do grup dziecięcych działających przy parafiach: „Dzielcie się tym co dobrego zrobili dla was wasi duszpasterze, którzy nie szczędzą sił, środków materialnych i swojego czasu dla was…” Twórzmy dobry klimat wokół nas i wokół Kościoła. I wy go w większości tworzycie i za to Wam dziękujemy! W tym wątpiącym dobrze radzić chodzi również o to, aby rozmawiać kim Bóg dla mnie jest w moim życiu i czy odczułem obecność Pana Boga? Rozmawiajcie ze swoimi dziećmi o tym? Dzielcie się nie tylko historiami rodzinnymi, ale przede wszystkim historiami wiary waszych rodów!

Umiłowani przez Boga Drodzy Bracia i Siostry,

Radźmy sobie nawzajem, bo wszyscy jesteśmy wątpiący. Radźmy sobie jak radził Chrystus Tomaszowi poprzez: budowanie wiary, poczucie bezpieczeństwa – dom oraz wzajemną pomoc. Tak postępując będzie w nas mnie wątpliwości, a więcej wiary, mniej goryczy, a więcej miłości. Amen.